ok, może zawyżyłem, ale - to było naprawdę pozytywne rozczarowanie! ;)
takie njusy z 2013 roku.. pierwszej kwarty..
cześć! no, mamie bardzo się podobało, jak śpiewaliście z biskupem. i że po grecku, i w ogóle - jak Grek Zorba :D dużo sił i czasu w ostatnich tygodniach zjadły mi rozmaite choróbska.. ciągnęło się to ze dwa tygodnie minimum. najpierw Kuba się rozchorował, bez temperatury na szczęście, ale antybiotyk miał. dolegał mu silny kaszel i katar.. spać nie mógł, itd. lek zakończył we czwartek, a w piątek Szymek obudził się z bólem głowy i 38,5 gorączki. i właściwie to były jedyne objawy.. z tym, że temperatura skoczyła mu do 40 w pewnym momencie. i wtedy została wezwana karetka. z tego względu, że nie wiadomo było czy to wirus czy jakieś zapalenie - Szymek został odwieziony do dziadków. Kasia też tam pojechała, bo temperatura strasznie niepokojąca była. i tak przez prawie trzy doby - sam z Kubą byłem. oczywiście, niania była parę godzin. w sobotę i niedzielę przyjeżdżała babcia Jasia, no ale noce to już we dwójkę spędzaliśmy. grzeczny gość, bez płaczów, tylko te jego spanie... o jeny. albo jest ok. albo tak jak ostatniej nocy - do północy spał super, później wypił mleko i praktycznie co godzinę trzeba było go lulać.. no ale w sumie - to już naprawdę fajny gość, dużo rozumie, pokazuje co trzeba, bawi się sam albo wie, jak w zabawę wciągnąć rodziców czy Szymka. ucieka bez pieluchy po domu ze śmiechem, albo np. chusteczki gryzie i chichocze, bo wie, że nie można.. a co było z Szymkiem - nie wiemy. temperatura spadła w końcu, nie pojawił się katar czy kaszel... cholera wie. wiadomo, że wirusów jest obecnie od groma, w jego klasie połowy dzieci czasami nie było.. w każdym razie - jest już ok, dzisiaj Szymon samodzielnie krzyżówki rozwiązywał, jutro do szkoły, jesst dobrze :) a w międzyczasie - Kasia też zdążyła mieć jakieś objawy mocnego przeziębienia.. na siłkę nie chodziła oczywiście. ale bluzka się przydaje /mam to podkreślać, pisząc do Ciebie :) w nowych pizzeriach jeszcze nie mieliśmy okazji być. ale ostatnio dwa razy z Szymkiem po lekcjach do tele-pizzy zajeżdżałem, na jego ulubioną peperoni :) przeszczęśliwy ;) filmy, które obejrzałem w kinie to `drogówka` i `hansel i gretel - łowcy czarownic`. ale o tym następną razą, bo już kimam :| wczoraj poszliśmy z Kasią do punktu orange /dzięki uprzejmości babci J., która zajmowała się Jakubem i Szymkiem :) swoją drogą... w jej umowie z plusem znalazłem info, jak zrezygnować z internetu.. wysyłałem: jedną wersję smsa, drugą, trzecią.. nic cholera. nie ten format. firmy.../ zrezygnowaliśmy z netu i telefonu domowego. najpierw trzeba było odczekać z 40 minut.. a później - psychodrama. w sumie babka z obsługi była ok. ale trzeba było gdzieś przedzwonić.. tajemniczy głos ze słuchawki proponował: 150 zł w prezencie, 5 razy szybszy net /co technicznie jest niemożliwe, mamy za wolne łącza, wkopaliśmy się już w taką umowę raz../, telefon za darmo, zniżki... Kasia mówiła np. `trzy lata czekałam na rozwiązanie umowy z państwem i naprawdę się cieszę, że to koniec; choćbyście mi proponowali nawet samochód i tak nie przedłużę..` :D no i w końcu głos zamilkł. ciekawe było jeszcze to, że pani z obsługi przejmuje słuchawkę i mówi do drugiej osoby: `nie przesadzaj, nie słyszałaś jeszcze osoby, która nie chce umowy` :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz