wtorek, 2 czerwca 2015

..bombowe bąble

Taka sytuacja.. Zastanawiam się nad największym plusem tego piwa, co sugerowałoby, że.. No, że same minusy są. Aż tak to nie, ale faktem jest, że przykre zdziwienie - goniło kolejne przykre. Sama etykietka rozłożyła mnie. Jednak dopiero w domu. Bo przy zakupie (w białej, tuż po rozmowie z Sobolami, stary też kupił butelkę..) wydawało mi się, że bardzo fajna grafika ją zdobi. Ok, kwestia gustu ;) Tyle że podobnie będzie z całą resztą. Piana wydała mi się słaba i marna. Kolor - no, złocisty, bursztynowy - ok, całkiem, całkiem.. Aromaty w sumie też raczej z amerykańskich, coś cytrusowego wyczuć się dało.. Pozostał więc - smak. I właśnie tu jest największy zaskok. Jest goryczka, jest jakiś ślad cytrusów, ale wszystko to przesłania, dość totalnie rzekłbym.. Przesłania.. Pomarańcza. Ale nie, nie jako owoc. To jest pomarańcza rodem z lizaków? landrynek? Dość szokujące, rzekłbym, zestawienie. Bardzo dziwne wrażenia. Chyba grzecznie podziękuję.

Dwa dni na szkoleniach z usus est optimus.. Plusy - wiadomo, żarcie i picie. Ciasto bardzo przyjemne, od sernika po jakieś babeczki z bitą śmietaną. Kawa - do bólu. Smaczny obiad. Raczej suchemu plastrowi schabu towarzyszyła kapusta; na drugi dzień - gołąbki (też z surówką, tym razem marchew z chrzanem). No i wiedza, wiedza.. Jako jedyny facet w grupie - naprawdę z podziwem obserwowałem panie, które tak na poważnie, z zapałem różne ankiety wypełniały. Ba, część wykładów chyba ma szansę zmienić ich życie, a co najmniej prowadzone lekcje.. Te panie były też autorkami odpowiedzi: `- Co jest potrzebne, by powstało miasto? - Yyy... Yyyyy.. Ludzie!?` czy też bon motów: `- Drohiczyn.. Drohiczyn.. To coś wspólnego z Schulzem??`. A na drugi dzień, pani, która nie była jeszcze (uff) rozśpiewana - rzuciła dość ciekawą uwagę, aż Renku ją przekazałem: `- Otóż, takie przejście ze skali macierzystej na falset - miało szokować publiczność!`. No ale - weź się naucz.. Tak szokować..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz