poniedziałek, 29 lutego 2016

..warszawski łącznik

Gdy pierwszy raz nazwę gdzieś w necie zobaczyłem - to zastanowiło mnie tylko: jaka jest dostępność Fentimans w Polsce.. Okazuje się, że z tym całkiem ok, chociaż przyznaję, że pocztą sprowadzałem.
Curiosity Cola.. No może aż tak zadziwiająca nie była, ale oryginalna - na pewno :) Zresztą firma robi wrażeniami - samymi butelkami nawet! Piękny, staroświecki kształt, dość grube szkło, itd. - jest naprawdę OK. Kolor ciemny, właściwie czarny. Nagazowanie średnie, pianka też raczej średnia. Za to aromat mocny, wyrazisty. Że się tak wyrażę: colowy! ;) Smak różni się nieco od tej najpopularniejszej wersji. Trochę się bałem tego zderzenia, w pamięci mając choćby jakieś biedronkowe `oryginalne cole` czy hoop coś tam. A tu właśnie: jest inaczej, ale wytrawnie, dobrze. Charakterystyczny zapach i smak coli, jednocześnie wyraźnie przełamany nutą cytrusów i ziół. Lekkim posmakiem imbiru. Dobra, niech będzie - curiosity..!
Skoro imbir.. Ginger Beer! Kolor - przezroczysty, biały z lekkim jasnożółtym przełamaniem. Piana, podobnie jak w coli, średnia, w sam raz. Za to większe nagazowanie niż w curiosity. Aromat z dominującą imbirową nutą.. Zaś smak.. Hm, dwa zaskoczenia: słodycz - dużo jej, słodko, aż dziw.. Po czym.. Uch, ale piecze! :) Jest i imbir. Oj, też wyraźny. Ciekawie się to komponuje.. Słodko, a z wyraźnym charakterem!

Kuba w wannie. A ja podśpiewuję `Don Don Don.. Kefirku, Kefirku`. Od razu uśmiech i pytania:
- A ti lubiś te pjosenki?
- No pewnie!
- A maś tako płyte o naźwie Ludziki?
- Mam, wczoraj oglądaliśmy ją.
- I to Liśtopad mi jo pszisłał??

Ech, Listopad.. :) ..niby nic, ale wiadomo świata koniec..






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz