kolejny obrazek z 2002 roku, tym razem swojski bardziej..
From: O`Brienn
To: Shandy
Wierszyk smsowy to z puszki piwa oczywiście. Złoty kur - zapamiętaj tę nazwę. Nie polecam. Smak równie wyborny jak twórczość reklamiarska. Dzień przed wyjazdem na sielawę wędzoną się szarpnęliśmy. Pięć sztuk..no cóż - rybka 35 za kg. Chociaż przy takim węgorzu to i tak tanio. Zresztą ludzie za nami i przed nami brali po dwa kilo. No i do zwierząt czas przejść. Przyroda bujna w tej miejscowości, oj bujna. A i zróżnicowana. Wieczorem w poniedziałek piesek biegał po naszym podwórku. Duży i w obroży. A następnego dnia kotek się pojawił, skłonny do zabaw. Zaś ja.. no cóż, walczyłem ze swym lękiem. Widzieliście w studni te dwa pająki. Jeden tak po obrzeżu zaczął biegać, co trochę mnie wkurzyło, a że miałem pod ręką mały miotacz ognia...no, puściłem strugę. Nawet tam za bardzo uszkodzony nie został, ale, stary, dopiero wtedy się zaczęło. Wyroiło się. Jak w Alienie kurna. Całe stado. I te dwa to były owszem duże, ale nie za duże. Nawet Kasia stwierdziła, że takich to chyba jeszcze nie widziała. Co prawda później wspomniała, że jej ojciec hodowlę egzotyczną prowadzi, ale nie uwierzyłem. A studnia kolejnego dnia się rozsypała i wody już nie można było naciągnąć. Zresztą ja i tak nie ciągałem. Kilkanaście minut po zabawie z zapałkami, na podwórko, dumnym krokiem wparadował bocian. Pewnie dłużej by pobył, ale wyrwało mi się, że pierdolca zaraz dostanę. No widok był niesamowity. A później jeszcze stada rozćwierkanych wróbli.. Czysta poezja. Szkoda jedynie, iż sprawa serka rzuciła tak ponury cień na nasze ostanie wspólne chwile /i pomidory/ w Rajgrodzie. No nic, pogoda do końca była ładna. No i wizyta w Ełku, ale to już inna historia i sporo koszul z....BigStara czy BigJelcza ? Fajne i śmieszne i z przeceny. A kiedyś myślałem, że nigdy nic z tej firmy nie włożę. Aha, ostatniej nocy komary zaatakowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz