piątek, 7 lutego 2014

we gotta pi em ej

Bardzo, ale to bardzo sympatyczne piwo. Hm, w sumie to nie wiem, albo już tak mało wybredny jestem, że 87 procent opisywanych - można podciągnąć pod pozytywne hasło... Czy może takie szczęście w wyborze marek.. Alibo też tacy specjaliści za warzenie się wzięli, że po prostu - DOBRZE jest ! :)
Ale tak serio - wszystko na plus. Od barwy - po smak. Chociaż tu jest pewna zagwozdka.. Bo gorycz zawsze gdzieś przy końcu się pojawiała. A tutaj - początek, środek jest gorzki, dawka IBU przyswojona, za to.. Na samym finiszu jest po prostu prze-cytrusowo. Najwyraźniej kiwi wyczułem, chociaż bukiet owocowy jest naprawdę bogaty... Ciekawe wrażenie.

Skoro Positive Mental Attitude..To oczywista sierpień 2009 rok..

From: O`Brienn
To: Shandy

kurde, myslalem, ze wiecej czasu bede mial - po tym swoim upadku rowerowym. bo to wiesz, rodzina chciala obserwowac czy cos sie nie pogorszylo.. no ale wiesz, tamto sramto i dopiero teraz o BB pisze.. :) heh, a tego dnia co wypierdolilem sie tak sprytnie - to poszedlem browary grzac. z katechetka. a drugiego dnia - z polonistkami. wiecej pija ;) no to hmmm... Bad Brains... w pechowym terminie jakos grali... bo to i basowiszcze startowalo ;D i Nomeansno w wa-wie akurat... ba, nawet sie zawahalem chwile. ale tylko chwile, nie? ;) fascynacja BB swoja droga, ale w drugi ich konc-ert w naszym kraju to raczej nie uwierze. unikat ;) jarocin jako festiwal to bardzo sprawny, nowoczesny sie zrobil ;) przynajmniej w porownaniu z tym, co pamietam :) o reszcie kapel to nie bede moze pisal /np. Ignite lekko mnie rozczarowali... akustyczny set, naglosnienie tez jakies nie teges.../. zreszta, z wystepu tej wiekszej niz BB gwiazdy /wiekszej, bo grali po BB ;) / Editors - zrezygnowalem po paru kawalkach. tak przypominajacych Joy Division, ze... az o prawa autorskie chcialo sie pytac ;) aha, New Order tez /ale z kolei nie powiem, na plycie bylo calkiem ok :)/ powiem Ci, ze do samego konca, a nawet gdy juz Panowie Czarni grali - nie chcialo mi sie wierzyc, ze do konca dociagna.. wiadomo, wszystko przez nieprzywidywalnosc HR`a... zreszta, skoro gosc cierpi na schizofrenie paranoidalna, abstrahujac od stopnie przepalenia.. ale zagrali - cala godzine, z jednym bisem! sukces, naprawde :) najpierw bylo deczko strojenia, wiec potrwalo to nieco.. zgadywalem - kto jest z obslugi, kto techniczny.. oj, mozna sie bylo pomylic ;) w pewnym momencie pojawil sie na scenie tez HR. w dziwnym wdzianku... cos a`la plaszcz, pod spodem bluza ortalionowa, biale szerokie spodnie, prawie jak dol od sutanny... a glowe mial przykryta recznikiem, dla niepoznaki chyba... ;) szal, oklaski, wiec szeroki usmiech, uklony, i takie dziwne kroki taneczne zaczal robic. a na scenie sie pojawil, wnoszac cos, co wygladalo jak.. futeral od gitary Dr. Know.. :) ok, w koncu wszyscy wdepneli na swoje miejsca. nawet pan od perkusji, w takiej czapeczce szydelkowanej. no i sie zaczelo... ;D przyznaje, ze mialem wrazenie przy pierwszym kawalku, ze dzwiek zespolu zaglusza wokal, ale wokol wszyscy sie darli `we gotta PMA!!`. ale gdy drugi kawalek /a byl to utwor, na ktory najbardziej czekalem.../ - rozpoznalem dopiero przez charakterystyczne chorki... `sailin`on`.. no to wtedy sie wyjasnilo. HR melorecytowal, szeptal, trudno powiedziec, ze spiewal... i tak bylo przy wszystkich... no, prawie - wszystkich szybkich, czadowych kawalkach... on po prostu jest juz z innej bajki. kiedy to sie okazalo...? trzeci czy czwarty kawalek to byl oczywiscie utwor pulsujacy, dubowany, korzenny... i to jak HR zaspiewal - KLASYKA :D kurde... co on z glosem robil :) i calosc zalogi dotrzymywala pulsujacego kroku :) wiesz, poglosy, przestery, masa basu, dzwieki Dr. Know.. szok :) heh, na czady najbardziej czekalem, ale te trzy kawalki reggae... mistrzostwo.. :) byly jeszcze `banned in d.c.`, `regulator`... ale tez - `secret love`, `re-ignition`... tu juz sie nikt nie oszczedzal. cholera, musze dorwac od kumpla foty - `perkusista z jezykiem nerwowo wysunietym` lub `promienny usmiech Dr. Know, bez zeba na przedzie` :) publika szalala i HR tez jakby coraz bardziej wniebowziety byl :) stad - kazdy kolejny kawalek byl przez niego spiewany z wiekszym uczuciem :) od czasu do czasu cos tam zagadywal. a bardzo czesto wykonywal charakterystyczne uklony /raczki zlozone, usmiech.../ w wielu roznych kierunkach ;) pieknie grali, nie ma co.. a na bis `i against i` - to juz na lopatki kladlo :D taki koncert jak z bajki... :) heh, pozniej na HardCore forum dyskusje czytalem... Jezu.. nie wiem, czego czesc ludzi sie spodziewala... ze HR bedzie sie po scenie tarzal, ze zagraja utwory z wszystkich plyt... porazka ;) koncert byl. z czadem, zarem, duchem - i juz :)) dobra, tyle teraz.. chaos rzadzi, nie moge jeszcze do Ich setu z dystansem podejsc ;D






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz