wtorek, 29 lipca 2014

..wkład, wykład

Właściwie piwo to powinno zderzone zostać z HopSasą. Tam polska IPA, tu też można rzec - podobny wątek. Ale, ale.. Owszem, degustację dzieliło kilka dni raptem, czyli gdzieś tam ta pamięć smaku tliła się jeszcze. I można w całej subiektywnym obiektywizmie jakiś wyrok wydać. Można. I co? I nic. HopSasa to Polska IPA. A tu - IPA zrobiona przez polski browar. Różne smaki, różne wrażenia. Nie ma co mówić, że to lepiej smakuje.. Albo że tamto. Tutaj mamy po prostu cały harmonijny ipowy bukiet. Cytrusy, tropiki, gorycz.. No właśnie, nawet nie goryczka ;) Ładna, trwała piana, wyraźna barwa. Bardzo pijalne, znakomite piwo /no, może ten ostatni epitet byłby w 100 procentach prawdziwy, gdyby cena tak do 5,50 - 6 zł zjechała :)

z telehona:
28-09-2012, 15:04:38
Zjedlim.. Hm, pizzerine. Pan prezydent Szymon powiedział, że ten smak zwycięża. Idziemy po czerwoną fantę i do domu.

25-09-2012, 19:59:27
Nie wyobrazisz sobie, co ja tu miałam. Pierwszą kupę pobiegłam wyrzucić, drugą chciałam już wyjąć, a tu nagle powódź i K na brzuch. Całe nogi w gównie, nawet brzuch. Wzięłam na ręce w body i jedną ręką pod prysznic. Dalej Kuba w krzyk. Prysznic wypadł i lu na nas.



piątek, 25 lipca 2014

..raz saporo, raz fortuno

Co by tu rzec. No, zwyczajny, sympatyczny lager. Mowa oczywiście o próbkach lidlowych. A zawsze jakiś stopień niepewności zostaje - czy nie w koncerniaku, ale bardziej especially sklepie to samo piwo jednak innego smaku by nie miało. Bo cóż: po prostu - z Japonii, trochę cierpkie, lekko słodowe, na pewno orzeźwiające, sympatyczne, choć z butów nie wyrywa. Dość trwała piana, ładny jasny kolor. Finisz.



wtorek, 22 lipca 2014

..samolotowy

"Angielskie piwo górnej fermentacji o drobnym nagazowaniu, przyjemnym słodowym aromacie z nutą miodu i mleka w bukiecie. Goryczka w długim, orzeźwiającym finiszu. W posmaku delikatnie cierpkie i wyraźnie taninowe."
No, aż tyle to nie wyczułem ;) W ogóle takie lekkie zakłopotanie przy tym piwku.. W pubie szklaneczka kosztowała coś kole 11 złotych. Tę butelkę w lidlu za bodajże 3,99.. no, może 4 z hakiem nabyć można było. Gdyby tak zestawić obok siebie - sugerując się ceną, a nie tą samą marką.. ;) Czasem trudno chyba o obiektywny - tzn. niby obiektywny, bo mój przeca, mój - osąd. Jak dla mnie: niezłe, jest goryczka, całkiem wyraźna nawet. Mleka to nie wyczułem, bardziej może jakieś.. hm, chlebowe nuty. Fajny aromat, piana całkiem, całkiem.. Ale to jeszcze nie jest to. Znaczy: to ALE.






czwartek, 17 lipca 2014

..bursztynowe herbaty

"Typowy angielski bitter o złoto-herbacianej barwie. Bukiet złożony z chmielowych nut kojarzących się z liśćmi tytoniu i herbaty oraz słodowych akordów toffi i karmelu. Wyraźny goryczkowy finisz."
Znów - słowami znawcy z gazetki. W sumie coś w tym jest, na pewno kolor się zgadza, taki herbaciany czy bursztynowy nawet.. Smak też w porządku, z tego lidlowego zestawu to chyba max 2 piwom ustąpił. A trochę ich było przecież. I rzeczywiście, zamiast cytrusów - raczej herbata, nuty toffi, nawet lekko wyczuwalny tytoń. Warte spróbowania, nawet jeśli gdzieś na środkowej półce się je ustawi. Ale solidnej środkowej :)




środa, 16 lipca 2014

..kelsz

Taki mały problem z tym piwem mam. Wg opisu zdawałoby się zwykły lager niemieckiego typu, a jednak.. No mnie uderzyła mocna jakaś taka owocowa kwaskowość, jakby posmak malin, innych takich leśnych owoców. Aż mi się pierwszy wypity kriek przypomniał /taa.. 20 lat temu/. Wyraźna piana, dość jasny kolor. Ale największe wrażenie to jednak ten aromat i smak - owoców, trawy. Takie lato, panie..

Swoją drogą - browar zaangażowany, praktycznie zresztą - zatrudnia osoby niepełnosprawne.






wtorek, 15 lipca 2014

..w brew doktora

I jeszcze jeden wypust doktorski. Przyznaję, że bardziej mi smakował, chociaż Sunny było... bardziej optymistyczne ;) Tu jest lekko ciemnie, na pewno bardziej wyraźny smak. Grapefruit atakuje od razu po otwarciu butelki. I tak zostaje do końca. Sporo owoców - leśnych, cytrusowych, ale nad wszystkim dominuje właśnie goryczka. Zostaje na języku, mocno, konkretnie. W sumie - jak na 90 ibu, to tak powinno być ;)




poniedziałek, 14 lipca 2014

..wbrew doktoru

Bardzo przyjemne, zrównoważone piwo. Cytrusy - dość wyraźne, od razu można je wyczuć, w aromacie i smaku. Goryczka w porządku, tak dość wytrawnie, a jednocześnie miło, słonecznie i sympatycznie. Eh, czyżby magia imion..?

Zasłyszane: a raczej zarozmawiane z Jakubem. Bo w sumie - coraz więcej chłopak mówi, oczywiście, gdy czegoś nie potrafi powiedzieć - pozawerbalnie dogadać się można ;) I takie poważne rozmowy czasem wychodzą..
- Kubusiu, ale już dużo mówisz.
- Mhm.
- A potrafisz powiedzieć /..zapomniałem co ;)
- Nie.
- Ale może spróbujesz, powtórzysz?
- Nie.
- To nie chcesz więcej mówić?
- Nie.
A co ma się męczyć ;)




piątek, 11 lipca 2014

..oi dana, oi dana

No i to jest ciekawe. Bo... faktycznie czuje się, że jednak ta polska IPA - to coś innego. Wszystko na spory plus - piana, wygazowanie, goryczka (60 ibu), a w dodatku.. No właśnie, wyrazy nacechowane emocjonalnie - w tym przypadku to jednak nie negatyw! :) Bo jest tak lekko siermiężnie. Dość ciężko. I ubogo. Ubogo w cytrusy, ubogo w egzotykę. Piję to co znam: jakby powiew znad łąki, gorycz przeżuwanej trawy komosy, może nuta śliwki gdzieś brzęknie.. Fajnie, choć na pewno butelki trza stopniować..

..bo tej np. oficjalnie w sklepie nie było



..fikoły

Z lekkim niepokojem przelewałem to do kufelka. I.. w sumie lekkie rozczarowanie ;) tzn. spodziewałem się nasycenia cukrem, sztucznego aromatu czekolady.. A tu dość piwnie było. Ale smacznie. Aromat faktycznie z lekka czekoladowy, ale już laktozy na pierwszy rzut języka tak łatwo się nie wyczuwało. W sumie - ze stoutów, jeżeli eksperymentować z nimi - to na Mleczny Przewrót - warto stawiać!

kolejny raz - sory za jakość :|



środa, 9 lipca 2014

..mykka100ka / mykkasetka

Oj, też zaległość sprzed paru miesięcy. Niestety.. Hm, z drugiej strony. Nie chodzi mi o prowadzenie `bloga piwnego`, można sobie zerkać na ratebeer.com - o, tam się można wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć :) Mój pomysł na bloga był związany z ..potrzebą gromadzenia. Hen, gdzieś na studiach okazało się, że są na świecie rozmaite, wypijalne piwa. Coraz więcej ich z czasem przybywało. Chyba pierwszy taki sklep, który zmuszał do długiego oglądania półek - mieścił się na Kilińskiego. A nawet auchan było godne uwagi. Sklepików przybywało, kontaktów też.. Niby na spotkaniach towarzyskich rządził Lech, Warka Strong, Okocim, Dębowe, ale.. Ale wyszło, że jest nie tylko jasne - ciemne.. Porter znaczy, tak? Samo spróbowanie ale, ip rozmaitych skomplikowało wszystko ;) W podstawówce modne było zbieranie puszek. Także po coli.. Pudełka po papierosach mocowało się na słomiance.. Takie Rothmansy, Lucky Strike.. Piękne, kolorowe, z innego świata. Gdy więc piw zaczęło przybywać, można rzec - wzorem podstawówki - etykietki zacząłem zbierać. Pamiętam odklejanie w hotelu w Pradze, w Budapeszcie.. Nie zawsze się udawało odkleić. Czasem np. butelki wożone parę dni w bagażniku przy minusowej temperaturze okazywały się `rozklejone`. Ale w sumie sporo zamieszania zawsze to tworzyło. Moczenie, odklejanie, suszenie i w końcu.. Gdzie to przechowywać?!? No sory, klaseru nie kupiłem ;) Więc: foto! A później się okazało, jak naiwnym było myślenie `noo, stawiam butlę, szklanę i pstryk!`. Ale przynajmniej trochę radości Justynie - to dało, gdy okiem zawodowej fotografki miała naprowadzić mnie na właściwy trop. Jeszcze raz sory, że żadnej z fachowych uwag nie potrafiłem wykorzystać ;)

No to cóż... Mikkeler.. Tyle się naczytałem o nachmieleniu, o kilkuset czy tysiącach ibu, że.. Niestety, akurat podejście do tego typu piwa lekkim rozczarowaniem było. Jasne, że to nie mogło być złe piwo. Dobre, nawet bardzo, ale.. Smak na smaka - rozminął się ze smakiem. Na pewno - tej właśnie Goryczki - było stanowczo za mało. Ot, bywa.






wtorek, 8 lipca 2014

..dear abbey

"Mocno słodowe piwo górnej fermentacji o ciekawych nutach palonego słodu i cytrusów. W bukiecie wyczuwalny banan, morela, brzoskwinia i anyż." Tako rzecze specjalista. Z gazetki. Zabrakło mi aż takiego czucia na języku i w nosie, więc słabiej nieco mogę opisać :|
Hmm Mocno goryczkowe. Ale to nie jest atak goryczy od pierwszego łyku. Raczej smak osiada, czuć go długo po przełknięciu. Nie ma cytrusów, nie ma egzotyki. Mocno osadzone, solidne. Kolor - ciemny, bursztynowy. Piana słaba, ale trwała.




czwartek, 3 lipca 2014

..bidny ja, bidny ja

A z tym piwem to mi się kojarzy dowcip przede wszystkim. Teściowie przebywali w sanatorium, w górzystej krainie. Poprosiłem więc o jakiś miejscowy gadżet. No i pewnego dnia odbieram telefon, domyśliłem się w jakiej sprawie, dwa dni wcześniej nawet naprowadziłem ich na odpowiedni sklep z gadżetami :) Po krótkiej wymianie grzecznościowych zdań - przechodzimy do sedna. Jednak to sedna opierało się przede wszystkim na pytaniu teścia: czy piwo niepasteryzowane nie szkodzi mi na żołądek.. Najpierw takie skojarzenie, że żarciki sobie teściu robi :) No ale później - faktycznie, tyle lat pracował w pewnym miejscu, że jednak to pasteryzowane-niepasteryzowane: robiło różnicę! :)

Piwo - cóż, pijalne. Po prostu, bez żadnych rewelacji, ale też bez ściemy. Przyjemny piwny smak, zdecydowany aromat. Kolejna kraina odhaczona.

PS sory, ale już naprawdę nie miałem sił walczyć z ostrością..



..ramaja

No cóż, nawet tytuł tego posta jest oszustwem. Afric Simone, jego twórczość jakoś tak z Brazylią mi się skojarzyła, a czy przypadkiem nie był on enerdowcem..? ;) Albo innym Niemcem..?
Mniejsza. Prawdą jest, iż post powstaje tego samego dnia, co końsumpcja. I to bez zakanszania nawet. Niestety, pozostałe posty.. No może, zdecydowana większość, ta większa połowa ;) powstała dużo później niż spróbowanie danego piwa. W związku z tym - wrażenia tyczące smaku, aromatu, itd. są przefiltrowane. Przez niepamięć :) Niestety, nie ma warunków - by otworzyć, sfotografować, popróbować i od razu opis umieścić. A skoro już tak szczerze.. To ja się po prostu nie znam :) Piwa są dobre, niezłe i takie, co nie smakują. Mi. i to byłyby najlepsze opisy. Ok, wiem już, jak wyczuć żelazo w piwie, ale nigdy tego jeszcze nie robiłem :) Może w przypadku zawartości jakichś śladów żelaza w płynie - o obiektywizmie można by mówić.. Ale też: co komu smakuje, a komu nie..

Nie wiedziałem, jak tego typu zjawiska traktować. Zresztą, sytuacja w stylu: o, Spitfire w pubie po 11 zł chodzi, a w tym spożywczaku butelka za 3.99 zła na półce... Może podróba?? Zapytałem nawet małżonkę znawcy piwa /jeśli ktoś z pamięci powie, który typ piwa to górna, a który dolna fermentacja - dla mnie to spec; a ten spec, zapytany - wie dużo więcej../ - czy kupują piwa zagraniczne w L /idlu/. Okazało się, że tak :) Więc: też popróbowałem. Na początek brasiliana. Jasna, bardzo jasna barwa, dość trwała piana, ogólne wrażenia: świeże, orzeźwiające. A słowem kluczem - byłoby chyba: lekkie. Pewnie - w Brazylii dobrze się marka pod np. grilla sprawdza. Ale pod koniec szklanki pojawił się wątek pewnej tajemniczej kwasowości. I muszę stwierdzić, iż ta marka faworytem być - nie będzie.

PS oczywiście wpis został dokończony w lipcu. a zaczął powstawać - w czerwcu. cóż. tradycja.