wtorek, 2 grudnia 2014

..pożerający dzień

Odkasplowanie i .. Buch. Ale zajechało. Niestety. W końcu jednak wiem, z czym taki charakterystyczny posmak niektórych piw połączyć można. Olśniło. Nazwijmy to: kwaśny paraprzetrawiony alkohol. Aż chce się rzec: przeżuty i wypluty.Takie coś odrzuca.No ale - trudno... Pierwszy łyk: oooo! nie jest tak źle! Kolejne: uuuuu! nie jest tak dobrze..
Na plus - na pewno to, że aromat, zapach z lekka się rozjechał ze smakiem. Przynajmniej częściowo. Nie czuć tej paskudnej kwaskowatości. Za to pozostał alkohol, który wszystko inne mocno tłumi. Choć w sumie 6% tego jest.. No i smak jest ciężki, właśnie z tą przytłaczającą nutą. Lepsze to, niż inne ewentualności, ale dobrze nie jest. Alkohol, słód, ciężko, topornie. Jasne, w porównaniu z wcześniej opisanym APA, to jest nawet spoko. Tyle, że nawet przy tej butelce może pojawić się myśl - "Po co, dlaczego? Czy nie lepiej jakiegoś sprawdzonego typowego koncerniaka zakupić?". No, pod mecz na pewno. Tylko że ta ciekawość.. Nowa etykietka, nowe wyzwania, itd. Ech, marketing! ;) Biorę do ręki gazetkę lidlową, tam z 20-30 regionalnych piw. Oho! A później.. No tak, towar przebrany, z 5 rodzajów pozostało.. To bierzemy, co jeszcze jest. no i .. Buch.

Coś z serii: Ciekawy dzień. Co głowę urywa.. Aż na dwie części podzielę tę krótką relację.. W każdym razie, zdarzyło się 25 listopada, iż... Aha, może tak - w sumie całe przedpołudnie można pominąć, z pracą od 8-ej, jeżdżeniem między szkołą Szymka a domem (po plecak na angielski, zapomniany) i empikiem. A później - znów praca. W końcu idziemy małą ekipką na nieco nieco do Cechowej. Witają nas radosne dźwięki z lewej sali. Jakieś tańce, hulanki.. Ale wyraźnie emeryckie, by nie rzec: babcine. Pieśni rzewne, skoczne, weselno-wiejski wokal. Szefowa później powie, że to Uniwersytet III Wieku. Hm, czyżby zajęcia z tańca? Arczi rozpoznaje melodie.. Jakaś "Róża...".. Aha, "Ciernista róża", coś tam. Marcin w końcu idzie rozpoznać, kto to tam pięknie gra? Wynika, że jednak z automatu, didżej puszcza. A może tylko podkład, sam zaś śpiewa? Ale to i tak niknie, gdyż.. Wuefmeny były już wcześniej przy stoliku, więc pewne obserwacje zostały przeprowadzone. I jakoś tak niewyraźnie do nas mówią. Okazuje się, że to nie spożycie, a wczucie. Stolik dalej - panna z kawalerem. Panny żem nie przyobserwował, nawet idąc do lady, ale na Kleopatrę make-up podobno zrobiony (tak Marcin twierdzi). Za to pan.. Ho ho. Dres hip-hopowy, z napisem właściwym. Zwisający, bo właściciel jeszcze przypakować nie zdążył. Za to słuchawy na szyi jeszcze większe. No i muza. Grana y komórczaka. Taki stolikowy didżej. Kolejny tego wieczoru, jak widać. Nie oceniajmy jednakowoż po wyglądzie. Propozycji romantycznej, nie przytoczę, bom nie słyszał. Ale inny dialog egzystencjalny.. Klasa. Zaczyna ona:
- W sobotę jadę do Hajnówki.
Milczenie. On:
- A na chuj ty tam?
Dłuższe milczenie. Ona, ze wzrokiem w sufit skierowanym:
-Yyy.. A jebie mnie to.
Wyrazy uznania, milczące, z naszego stolika jednakowoż.
Po jakimś czasie 80-letni kursant dosiada się do nich, poszukując popiołki. Zaczyna się pogawędka, z kultowym "A za perelelu...". A my dociekamy, po której stronie weteran był.. Wyklęty? Czy może jednak.. Pałowałbym? To już jednak tylko nasze przeróżne domysły.

Wpis rozbijam, na jeszcze jedną część, co by Grimmom nie podpaść..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz