niedziela, 7 grudnia 2014

..zdumiewający dzień, c. d.

Przyznam, że na kolejne Birbanty z dużym zaciekawieniem czekam :) No i proszsz.. Bardzo ciekawy jednostrzałowiec, tylko na chmielu Simcoe warzony. I zupełnie tego nie czuć. Jest przearomatycznie, od żywicy do jakichś tropików, owoców egzotycznych..? Może lekko ciasteczkowo nawet. Smak - wyborny. Jest gorrryczka, słodycz się gdzieś w tle pojawia, słodowość.. I znów owocowo, od tropików po powiedzmy morele, trawę..? Fajowo. Ładny bursztynowy kolor, średnie nasycenie, solidna bąbelkowa piana.

Na salkę konsumpcyjną - wchodzą hipstery. Tu? U nas? W be-stoku? No szok. Może wycieczka objazdowa.. Że szlakiem lokali upadłych czy coś.. Więc może jednak nie są miejscowi. Dyskusję przy naszym stoliku wzbudziło szczególnie dolne okrycie pana. Bo był pan i dwie panie. No ja, przyznaję, raczej po czapce, okularach - subkulturowo go przypisałem. Ale chłopaki zapamiętały (cytuję smsa z czwartku - a impra we wtorek była - "I spodzień też niechudy był.") niby-sztyblety i spodnie ze ściągaczami. Niezłe zestawienie. Nawet bardzo złe. Ale mniejsza, wymaganiom trzeba sprostać. No więc hipsty siedzą, łażą, piją piwo z butelki, rozglądają się. Przy ladzie mały problem był.. Zresztą wcześniej też był. Zapodałem piwo, a pani zapytała, czy małe. Marcin to akurat wyjaśnił moim wzrostem. Ale całość zamówienia to jakaś masakra była.
- Poproszę sok jabłkowy.
- Tak.. To już wszystko?
- Nie, jeszcze piwo.
- Z sokiem?
- Nie, czyste.
- Małe?
- Nie, duże. I jeszcze: raz frytki, a raz z kotletem.
- To frytki oddzielnie?
- Jedna porcja tylko frytek, a jedna z kotletem. I surówkę proszę.
Surówki w sumie nie dostałem. Ale może nie zauważyłem jej na ladzie. Za to kotlet.. Ech, myślałem, że skoro Rycho tłumaczył długo o tym schabowym z kurczaka, to z przydziału też taki dostanę. Jednak schabowy (z drobiu) to schabowy, a kotlet to kotlet. Mielony. Ale spoko.
Zaś te drugie właśnie zamieszanie - spowodowane było moją, omyłkową zresztą, próbą buchnięcia im sztućców. Coś tam źle wyliczyłem z ilością.. Dogadać się po ludzku jednakowoż można. Ale to właśnie wtedy Marcin zobaczył ostateczny dowód hipsterski. Otóż na stół tam wjechały pierogi. Są talerze, sztućce, piwo.. To co, pora jeść? A nie! Pora wyciągnąć telefon i pstryk, pstryk.. I na instagram.. A pierogi stygną.. Jakieś to jednak.. Rozumiem Marcelinę, która na Bałkanach mój kubek z espresso też sfotografowała. Ale to, o tak o? No nie wiem, te z Biedry też po instagramach włóczą..?

Praca, Cechowa.. i jeszcze trzecia część dnia pozostała. Pełna zdarzeń różnych, zaskakujących, czasem też bardzo niemiło..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz